Lublinianka prowadziła z rezerwami Górnika Łęczna 2:0 po 25 minutach spotkania. Później zmarnowała kilka świetnych okazji na poprawienie wyniku. I o mały włos słono za to nie zapłaciła. W końcówce zielono-czarni mogli nawet doprowadzić do remisu. Ostatecznie przegrali jednak na Wieniawie 1:2.
Mało kto spodziewał się, że po 14 kolejkach obie ekipy będą miały na koncie tyle samo punktów – po 29. O ile miejsce w czołówce drużyny Roberta Chmury nie jest zaskoczeniem, to młodej drużyny Daniela Ruska już tak. W podstawowym składzie gości pojawił się urodzony w 2005 roku Dawid Tkacz, a do tego czterech zawodników z 2004 rocznika. I było to widać.
Początek zdecydowanie należał do gospodarzy. Wystarczyło 10 minut, a już trzy razy bramkarz Górnika II był w poważnych tarapatach. Dwie szanse miał Karol Kalita, ale najpierw minimalnie spudłował, a później drugą próbę odbił Jakub Nowaczek. Golkiper z Łęcznej poradził sobie także z uderzeniem Michała Palucha. Po chwili odpowiedział najbardziej doświadczony w ekipie przyjezdnych, czyli Aleksander Jagiełło. Wykazał się także Jakub Krajewski, który sięgnął piłkę i wybił ją na rzut rożny.
Bramka dla Lublinianki wisiała jednak w powietrzu i w kolejnych fragmentach w końcu padła. Damian Iwańczuk zamiast do kolegi zagrał do Kality, a ten za trzecim podejściem już się nie pomylił i zakończył akcję strzałem do siatki. W 25 minucie było już 2:0. Joe Dearman podał wzdłuż bramki do Mateusza Miśkiewicza, a ten dostawił tylko stopę do futbolówki i wydawało się, że jest po zawodach. Jeszcze przed przerwą kolejne szanse mieli: Paluch, Dearman i Kalita, ale zamiast 3:0 zrobiło się 2:1, bo w końcówce pierwszej odsłony Krajewskiego zaskoczył Jagiełło.
W drugiej połowie obraz gry nie uległ zmianie. Gospodarze mieli sporo sytuacji, ale marnowali wszystko, jak leci. A groźne wypady Górnika II można było policzyć na palcach jednej ręki. W końcówce przyjezdni powinni jednak doprowadzić do wyrównania. W 79 minucie Nowaczek świetnie obronił strzał z powietrza w wykonaniu Palucha. Po chwili sposobu na bramkarza zielono-czarnych nie znaleźli także: Karol Futa i w jednej akcji Paluch oraz Dominik Ptaszyński. To mogło się zemścić w 84 minucie, kiedy Kacper Kamiński uderzył z pola karnego tuż obok słupka.
– Ten mecz, to historia, która się powtarza. Nie wiem już, czy to siedzi w naszych głowach? Znowu mieliśmy dużo sytuacji, a zdobyliśmy tylko dwie bramki. Tak naprawdę ten mecz powinien być zamknięty już po 45 minutach. Zamiast tego w końcówce straciliśmy gola – mówi trener ekipy z Lublina, Robert Chmura.
I dodaje, jak wyglądała druga część zawodów. – Rywale mieli chyba ze dwie sytuacje, w tym jedną dogodną i mogli wyrównać. A my nie trafialiśmy nawet z trzech metrów. Spokojnie powinniśmy strzelić nawet cztery bramki. Trzeba jednak też przyznać, że bardzo dobrze bronił bramkarz Górnika II. Zaliczył sporo udanych interwencji, a do tego dobrze radził sobie na linii. Jesteśmy jednak po ciężkim okresie, w końcu miałem do dyspozycji 18 zawodników, dlatego cieszą przede wszystkim trzy punkty. Mam nadzieję, że teraz wszystko pójdzie już w odpowiednim kierunku – dodaje szkoleniowiec.
Lublinianka Lublin – Górnik II Łęczna 2:1 (2:1)
Bramki: Kalita (19), Miśkiewicz (25) – Jagiełło (42).
Lublinianka: Krajewski – Jakimiński, Ptaszyński, Futa, Miśkiewicz (73 Niegowski), Banachiewicz, Brzyski, Fularski, Kalita (85 Rasiński), Dearman (52 Makowski), Paluch (90 Wadowski).
Górnik II: Nowaczek – Król, Kocyła, Duda, Pendel (88 Sobiesiak), Iwańczuk, Perdun (41 Szałachowski), Brzyski, Golba (73 Kamiński), Obroślak, Jagiełło.
Żółte kartki: Banachiewicz, Jakimiński – Iwańczuk, Duda.
Sędziował: Patryk Zielant (Biała Podlaska).